środa, 30 kwietnia 2014

Uwaga!

jeżeli wszyscy zaakceptowali, że opowiadanie będzie dalej tyle, że na wattpadzie to tytuł będzie  taki sam czyli "You are my little princess". Całe opowiadanie już zostało przeniesione na wattpada i tam będę dodawać koolejne rozdziły :*

Przeprosiny, wyjaśnienia, propozycja i zakończenie opowiadania?

Moi Kochani czytelnicy, dziękuję Wam za każde wejście na bloga, przeczytanie postu, pozostawienie komentarza. 
Niestety, ale już jakiś czas temu dostałam szlaban na internet do odwołania, jednak normalnie czytałam inne opowiadania i w ogóle (przez telefon) jednak trudno jest dodawać posty na blogspota przez telefon dlatego podjęłam decyzję. Jeżeli chcecie abym dalej prowadziła to opowiadanie to ok, ale jest jeden warunek. Opowiadanie będzie funkcjonować na wattpadzie. Przez telefon dużo lepiej się pisze rozdziały. Dla mnie jest to dużo lepsze rozwiązanie. Teraz do Was należy podjęcie  decyzji, czy chcecie opowiadanie na wattpadzie czy w ogóle już nie chcecie opowiadania.
Proszę, aby w komentarzu KAŻDY wyraził swoją opinie na ten temat.

Luv You @luvmyloueh91

sobota, 8 marca 2014

Rozdział 7

Obudziły mnie promienie słońca bezczelnie wkradające się do mojego pokoju. Przetarłam twarz dłońmi, a następnie zaczęłam szukać telefon, który się gdzieś zawieruszył w pościeli. Tak jestem jedną z tych osób co śpią ze swoim telefonem. Znalazłam go między nogami. Skubany, był pod poduszką i zawędrował, aż do moich nóg. Chwyciłam go do ręki, następnie odblokowałam ekran chcąc się dowiedzieć, która jest godzina. Jasne światło wyświetlacza spowodowało, że oczy zaczęły mi łzawić. Dopiero po paru sekundach przyzwyczaiły się do światła i wyłapały ostrość. 8:25. FUCK! Do szkoły mam na 8:45, na pewno się spóźnie. Pani Logan znowu nie da mi żyć i trafię po raz enty do kozy. Ugh jak ja koooocham siedzieć w kozie i za kare rozwiązywać zadania z fizyki - mam nadzieję, że wyczuliście sarkazm. Pędem zerwałam się z łóżka. Do plecaka wepchałam najpotrzebniejsze książki, tusz do rzęs i kredkę. W szkole się pomaluję, teraz nie mam na to czasu. Następnie podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej czarne leginsy ze wzorem batmana, czarną prześwitującą bokserkę za pupe do tego jeansową kurteczkę i zwykłe trampki do kostki. Wszystko zabrałam ze sobą do łazienki. Tam się szybko przebrałam, a włosy spięłam w koka (p.aut.jak na zdj z ciuchami). Wróciłam do pokoju po plecak i szybko zbiegłam po schodach na dół. Będąc w kuchni usłyszałam dzwonek do drzwi. Ruszyłam ku nim, gdy przechodząc obok lodówki zauważyłam przyklejoną magnesem do niej kartkę. Od razu rozpoznałam pismo. Było ono Jade. Nie widziałam jej trzy dni. Przez ten czas, albo ja byłam zajęta szkołą, albo ona Paul'em. To przykre, że tak się od siebie oddalamy. Tęsknie za nią. Z zamyśleń wyrwało mnie natarczywe walenie w drzwi. Postanowiłam nie kazać temu człowiekowi długo czekać i ponownie ruszyłam w stronę drzwi, aby je otworzyć. Po drugiej stronie, oparty o ich framugę, był Niall. Ubrany był wbiały T-shirt z logo The Who, na to maił narzuconą koszule w kratę, jeansy, a na nogach białe supry. Oczywiście nie mogło zabraknąć jego czarnych Ray - Ban'ów, które spoczywały na jego nosie. Może znamy się krótko jednak wystarczająco długo, aby stwierdzić, że te okulary ma zawsze ze sobą.
- Cześć Ros - uśmiechnął się ukazując swoje proste ząbki.
- Cześć Niall, stało się coś? - spytałam nie pewnie.
- Owszem, za 10 minut zaczynają Ci się lekcje, więc jak się pospieszymy to pod szkołą będziemy w 5 minut. Pojedziemy moim autem. 
Zaskoczona wyjrzałam za jego ramie i faktycznie, na podjeździe stał czarny Range Rover. Cóż faktycznie mało czasu pozostało, więc nie myśląc dłużej wzięłam plecak, zamknęłam drzwi i ruszyłam za chłopakiem w stronę auta. Niall jak przystało na dżentelmena otworzył mi drzwi. Wsiadłam do środka auta i zapięłam pasy. Horan okrążył auto i już po chwili siedział obok mnie. Wsadził kluczyki do stacyjki, uruchomił pojazd i ruszyliśmy.
Po chwili do moich nozdrzy dotarł piękny zapach, a że nie jadłam śniadania był on podwójny co powodowało, że mój brzuch domagał się jedzenia. Po chwili z środka studni bez dna, zwanego również przez mnie brzuchem wydobył się okropny dźwięk. Moje policzki momentalnie pokryły się różem przez wstyd. Niall cicho zaśmiał się pod nosem, następnie sięgnął ręką do tyłu by później położyć jakąś paczuszkę na moich kolanach.
- W środku są pączki. Nie wiedziałem czy zdążysz zjeść śniadanie dlatego postanowiłem Ci kupić dwa. Jeden jest z adwokatem, a drugi z czekoladą. 
Na wieść o pączkach oczy zaczęły mi się świecić, a żołądek wydawał wyraźniejsze odgłosy. Niall musiał to usłyszeć gdyż ponownie zachęcił mnie do zjedzenia pączka. Postanowiłam dłużej nie czekać. Wsadziłam rękę do środka torby i wyjełam moje śniadanie. Następnie pożądanie się w nie wgryzłam. Po trzech minutach byliśmy na parkingu szkolnym. Poczekałam, aż Niall zatrzyma auto abym mogła spokojnie wyjść. Jednak przed wyjściem zaczęło mnie męczyć sumienie, że powinnam w jakiś sposób podziękować chłopakowi. Wpadłam na dość dobry pomysł jednak się wstydziłam go zrealizować. No bo znamy się ile? Tydzień? Dwa tygodnie? - Czemu nie idziesz? Zaraz spóźnisz się na wykłady. - Powiedział wyraźnie zmartwiony chłopak. Ok. Policze do dziesięciu i to zrobię. 1… nie wiem czy dam radę 2… no kurwa co ja odwalam. Kiedyś miałam faceta co noc, a teraz się boję? O nie! Uśmiechnęłam się delikatnie i pochyliłam się w stronę chłopaka. Następnie delikatnie musnęłam jego policzek i szybko wyszłam z samochodu. Powoli kierowałam sie w stronę szkoły. Gdy przekroczyłam próg, podeszłam do gazetki, na której były wywieszone plany lekcji wszystkich klas. Znalazłam swoją rozpiske. Okazało się, że pierwsza lekcja to biologia. Szybko pobiegłam do schodów, a później po nich wchodziłam na drugie piętro ponieważ tam mamy szafki, a wiadomo, że kurtki i inne duperele właśnie w nich trzymamy.

 ¶¶¶¶¶¶ 

Zrobiła to. A może to tylko sen? Nie na pewno to zrobiła. Na wspomnienie o buziaku w policzek robi mi się gorąco. Dobrze, że później poszła do szkoły. Przynajmniej nie zobaczyła moich zarumienionych policzków. Ponownie dotknąłem tego miejsce palcami i w wyobraźni przywróciłem jej miękkie usta dotykające mój policzek. Z zamyśleń wyrwał mnie klakson samochodu. Pewnie stoję gościowi na jego miejscu parkingowym i się wścieka. Szybko odpaliłem auto i odjechałem w stronę mojego domu. Po drodze wstąpiłem jeszcze do pizzerii kupić mi i chłopaką coś na obiad. Na stówę są głodni, a dziś wypada moja kolejny gotowania obiadu. Zamówiłem 10 pizz na wynos. Musiałem trochę poczekać, aż je zrobią. Po pięciu minutach stwierdziłem, że nie chcę mi się czekać i poprosiłem aby mi dowieźli pizzę do domu. 

¶¶¶¶¶¶ 

Ugh jak ja nie nawidzę tego przedmiotu, ale cóż mogę począć? Do sali weszłam przed panią Lerman. Usiadłam w ostatniej ławce pod oknem i włożyłam słuchawki do uszu, następnie puściłam moją ulubioną playliste. Na lekcji rozmawialiśmy o budowie układu wydalniczego. W pewnym momencie myślałam, że puszczę pawia. Po biologii mieliśmy lekcję wychowawczą, na której dowiedziałam się, że jednak nie pojedziemy na obóz muzyczny. Po usłyszeniu tej wiadomości cała klasa zaczęła buczeć, sprzeciwiać sie i mówić, że to nie sprawiedlie. Ja byłam tak samo wkurwiona jak oni. Późniejsze lekcje były mega nudne, więc większość z nich przesłałam. 

———————— 

Przepraszam, że wczoraj nie dodałam rozdziału. Byłam strasznie zmęczona. Nieważne. Rozdział jest jaki jest. Nie mam motywacji, żeby pisać kolejne gdyż pod poprzednimi postem był tylko jeden komentarz od Rudej za co bardzo Ci dziękuję Kochana ;* Nie zawiesze oraz nie usune tego opowiadania. Nie ma mowy. Skończę go choćbym miała pisać tylko i wyłącznie dla siebie ;p Anonimki też mogą komentować :) Pamiętajcie: KOMENTARZ = MOTYWACJA = NOWY ROZDZIAŁ Wasza @LouehAngel P.S przepraszam za.wszystkie błędy i w ogóle. Rozdział pisany na telefonie.

sobota, 1 marca 2014

Rozdział 6

 Przekraczając próg salonu nie zauważyłam skórki po bananie i już po chwili leżałam jak długa na podłodze. Niall zaraz poderwał się z miejsca i podbiegł do mnie, pytając czy wszystko w porządku. Wprawdzie bolała mnie ręka na którą spadłam, ale nie chcąc go martwić powiedziałam, że wszystko gra. Blondyn pomógł mi się dźwignąć z podłogi. Następnie ruszyłam w kierunku kanapy stojącej pod oknem i usiadłam na niej. Od razu poczułam na sobie palące spojrzenie. Mama Niall'a popatrzyła się na mnie z troską w oczach, a mnie aż coś ukuło w środku. Dawno nie widziałam tego wzroku. Już nawet zapomniała jak to jest być karanym przez mamę lub złapanym na gorącym uczynku. Szczerze powiedziawszy to zazdroszczę tym co maja to na co dzień. Może oni tego nienawidzą jednak dla mnie to oznaka, że jestem komuś potrzebna, komuś na mnie zależy i to jest właśnie w tym wszystkim najpiękniejsze. Ta matczyna troska. Ja dalej mogłam to mieć...

- Mamo, Greg'u chciałbym przedstawić wam Rosalie - mówiąc to wskazał na mnie. Mama chłopaka uśmiechnęła się lekko do mnie, Greg również. Żeby nie wyjść na jeszcze gorszą odwzajemniłam uśmiech. Lecz wyszedł mi z tego grymas.
- Więc, jesteś dziewczyną Niall'a... Miło mi Cię w końcu poznać - powiedziała mama chłopaka, a ja usłyszawszy to wybuchłam wielkim i nie do opanowania śmiechem. Kobieta popatrzyła na mnie z wzrokiem, który mówił, że kompletnie nie wie o co mi chodzi. Spojrzałam na blondyna, który również się uśmiechnął pod nosem i zaczął kręcić głową z rozbawienia.
- Nie mamo, to nie moja dziewczyna. Ro jest tylko koleżanką.
Jego mama od razu posłała mi przepraszające spojrzenie, a Greg zrozumiawszy wtopę mamy nie mógł się powstrzymać i również się roześmiał spadając przy tym z kanapy.

*jakiś czas później*

Dochodziła godzina 23, a ja nadal siedziałam w salonie u Niall'a i rozmawiałam z jego mamą. Ta kobieta ma w sobie coś co przyciąga ludzi i nie pozwala odejść. Przez cały czas jej usta się nie zamykały. Cały czas nawijała o blondynie, gdy był mały. Opowiadała mi o jego różnych wtopach, pierwszych dziewczynach i tym podobnych rzeczach. Jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy, prawda? No właśnie teraz nadszedł ten moment, a ja musiałam wrócić do domu.
- Na mnie już czas. Moja przyjaciółka już pewnie od zmysłów odchodzi. Pewnie pomyślała, że ktoś mnie porwał, czy coś...
- Nigdzie o tej porze nie pójdziesz - przerwał mi Niall - prześpisz się dziś u nas. Weź mój pokój, a ja będę spać na kanapie - powiedział pewnie chłopak.
- Ale Niall ja nie chcę robić kłopotu i w ogóle...
- Nawet mnie nie denerwuj, już na górę spać.
Nie no teraz to się wściekłam. Co on sobie myśli?! On nie jest moim ojcem do kurwy nędzy, żeby mi rozkazywać. Teraz w dupie miałam czy jego mama nadal była w salonie czy też nie. Wstałam z kanapy pozdrowiłam Niall'a środkowym palcem, oraz sztucznym uśmiechem i udałam się w stronę holu. Gówno mnie obchodziło w tym momencie co mam na sobie. Chciałam tylko jak najszybciej opuścić ten dom.  W pośpiechu założyłam moje trampki i wyszłam trzaskając drzwiami.


*perspektywa Niall'a*
Wyszła. Tak po prostu wyszła. Nic nie mówiąc.
Siedziałem na tej kanapie jak ostatnia sierota z szeroko otwartymi ustami. W pewnym momencie usłyszałem jakieś głosy, tak jakby dochodziły do mnie zza ściany. Zmusiłem się do wytężenia słuchu i już po chwili zrozumiałem o co chodzi.
- Niall w tej chwili masz ruszyć tą swoją szanowną dupę i lecieć za Ros - wydarł się na mnie mój straszy brat - Jest ciemno, ona jest sama. Wystarczy, że jacyś spici kolesie będą wracać z jakiejś imprezy doczepią się jej i już nie szczęście gotowe. Na dodatek czyś ty oszalał?! Żeby rozkazywać dziewczynie? Szczyt wszystkiego! Musisz ją przeprosić bo inaczej nic z tego nie będzie - No tak Greg jak zwykle zaczął robić mi wykład na temat zachowywania się w stosunku do dziewczyn. Grrr... jak on mnie z tym wkurza. Ok, to że Ro wybiegła i może jej się coś stać ma rację, ale reszta? Przesadza i tyle. Szybko pobiegłem do holu, złapałem pierwszą lepszą kurtkę, ubrałem trampki i wybiegłem z domu w poszukiwaniu Ros. Na szczęście nie zaszła za daleko. Znalazłem ją w następnej uliczce.
- Rosi przepraszam, nie chciałem, aby to zabrzmiało jak rozkaz. Po prostu nie chciałem, aby się włóczyła po Londynie o tej porze. Wiesz ile niebezpiecznych typków kręci się teraz w okolicy. Nie wiele trzeba i nie szczęście gotowe. - mówiłem jak porąbany.
- Ok wybaczam Ci - uśmiechnęła się do mnie tym swoim zniewalającym uśmiechem.


Nagle zawiał wiatr i poczułem jak przechodzą mnie ciarki po plecach z powodu niskiej temperatury, jaka była na polu.
- Niall możemy wracać do domu? Trochę mi zimno - poskarżyła się Ros. Dopiero teraz zauważyłem, że była w samym T-shirt'cie z krótkim rękawem. Natychmiast ściągnąłem z siebie czarną skórzaną kurtkę i zarzuciłem Rosalie na ramiona. Nie pozwolę przecież, aby moja księżniczka zmarzła. Zaraz, zaraz ona nie jest moja - skarciłem siebie w myślach.
- Dziękuję - powiedział dziewczyna.
Zaraz ruszyliśmy w drogę powrotną do mojego domu.

------------------------------------
Zawaliłam na całej lini. Wiem przepraszam :( rozdział nie jest tak długi jakbyście chciały, szybko akcja się toczy, czyli znowu nie tak jakbyście chciały i ogólnie nic nie jest tak jakbyście chciały :(
I'm SORRY :(
Jest 00:29, a ja siedzę i piszę dla Was rozdział bo obiecałam. Wiecie co? Jestem beznadziejna, nie mam do tego talentu. Chyba usunę bloga.
 

wtorek, 25 lutego 2014

Hejo :)

Jak widzicie mamy nowy szablon i nagłówek :) wszystko wykonała Grossa z bloga Life can suprise. Przy okazji zapraszam Was na niego :)

Ze wszystkich mych sił postaram się aby kolejny rozdział pojawił się w piątek w godzinach wieczornych 20 - 23(?) Naprawdę postaram się go dodać w piątek ponieważ w sobotę będę rano na Scholi, później mam urodziny przyjaciółki, a wieczorem prawdopodobnie urodziny wujka. Najwyżej rozdział dodam z telefonu o 3 w nocy, a co mi tam :D Chyba, że wielkoduszna ciocia pozwoli mi wejść na swojego lapka to wtedy dodam będąc u cioci :)

Mówicie, że akcja za szybko się rozgrywa. Biorę to pod uwagę i staram się jak tylko mogę ją zwolnić. Naprawdę staram się :)


Jeszcze jedna sprawa. Mianowicie chodzi mi o to, abyście śmiało pisały WSZYSTKO! co powinnam zmienić, w czym sie poprawić. wiecie o co chodzi :) Ponieważ chcę, abyście też czytały tego bloga z przyjemnością :)

Ale się rozpisałam :D Też Was kocham Misie moje kochane :*****
Wasza @LouehAngel <3

sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 5

 
( możesz włączyć, nie musisz :) )
Tak jak się umawialiśmy Niall przyszedł po mnie punktualnie o 19.
W drodze do kina żadne z nas się nie odezwało. Ja nie wiedziałam jak zacząć rozmowę, a on... W sumie to nie wiem o czym myślał. Gdy zerknęłam na niego zauważyła, ze jego brwi były złączone. Wyglądał jakby wewnętrznie bił się z myślami. Nawet słodki widok. Nie stój! O czym ty myślisz?! - skarciłam się w myślach. To jest Twój... No właśnie. Nawet nie wiem jak go nazwać. Kim on tak właśnie jest dla mnie? Kolegą? Znajomym? Na pewno nie przyjacielem. Na ten status u mnie trzeba zasłużyć. Moje rozmyślenia przerwał dźwięk telefonu. Oo razu mój wzrok spoczął na Nial'u ponieważ to właśnie jego telefon wydał ten dźwięk. Mina chłopaka szybko zmieniła się z wesołej w zakłopotaną, smutną lub nawet w rozczarowaną? nie mam pojęcia jak to nazwać. Gdy tylko na mnie spojrzał mogłam zauważyć, że jego wieczny uśmiech zszedł z twarzy, a w oczach nie można było zauważyć tych wiecznie skaczących iskierek. Był wyraźnie czymś przybity.
- Księżniczko tak mi przykro. Niestety, ale nie mogę z tobą pójść do kina. Właśnie dostałem SMS'a  od przyjaciela, że przyjechała moja mama z bratem. Wiesz jacy są rodzice...
Blondyn zaczął się tłumaczyć, a mi zrobiło się najzwyczajniej w świecie przykro. Pomyślicie sobie 'suka bez uczuć i nagle jej smutno?!' No cóż zadziwię was. Może i jestem "suką bez uczuć" według was, ale tak naprawdę pod maską suki ukrywa się dziewczyna, która cóż... miała w życiu pod górkę jak każdy. To właśnie przez to, że życie skopało ją wiele razy po dupie nauczyła się być zimną suką. Jednak w jej wnętrzu wciąż żyje ta radosna dziewczynka, która tylko w gronie prawdziwych przyjaciół wychodzi na zewnątrz.
Fakt nie myślałam, że będzie jakoś kurewsko-zajebicie czy coś, ale pomyślałam, że po raz kolejny nie spędzę tego wieczoru sama. Gdyby to był weekend to zostają domówki, imprezy w klubach ipt. Lecz teraz jest środek tygodnia, a ja nie mam zamiaru następnego dnia siedzieć w szkole na kacu lub w ogóle do niej nie przyjść. Jednak aby nie pokazać chłopakowi jak w tej chwili czuję się na prawdę uśmiechnęłam się do niego najszczerzej jak tylko potrafiłam.
- Nic się nie stało - widząc zmartwioną minę Niall'a zaraz dodałam - zadzwonię po Polly czy Jade i z nimi pójdę do kina. Nie przejmuj się.
Jeszcze raz posłałam uśmiech blondynowi i zaczęłam się oddalać w stronę najbliższego przystanku autobusowego, abym mogła wrócić do domu.
Tak na prawdę to nie miałam ochoty już gdziekolwiek wychodzić. Najchętniej to bym się położyła spać. Nagle poczułam jak ktoś chwyta mnie za nadgarstek i obraca w swoją stronę.
- Rosi, a może chciałabyś poznać moją mamę i brata? - chwila! Co?! Czy jego już pogrzało do reszty?! Przecież nie znamy się praktycznie w ogóle, a on chce, Żebym poznała jego mamę i brata? Hola, hola! Przystopuj blondynku. Jeszcze trochę i mi się oświadczysz. Przy takim zapale i charakterze to wszystko jest mozliwe.
Po chwili zorientowałam się o czym pomyślałam i zaczęłam się z siebie śmiać. Na dodatek tak mnie to rozbawiło, że mi łzy poleciały. Niall zdębiał i patrzył się na mnie jak na jakiś niedorozwój. Gdy już się uspokoiłam to postanowiłam, że najgrzeczniej jak tylko będę umiała to mu odmówię.
- Niall, posłuchaj mnie uważnie, dobra? Ponieważ powiem to tylko raz i nie mam zamiaru się powtarzać.
Już miałam kontynuować jednak ktoś mi przerwał, chociaż nie wiem czy Niall'a można uważać za człowieka. Serio!
Ten idiota przewidując, że chce odmówić wziął mnie na ręce i niósł jak worek kartofli. Muszę przyznać, że widoki jakie podziwiałam zwisając głową w dół były całkiem, całkiem.
- Niall w tej chwili masz mnie postawić na ziemi!
Zaczęłam na niego wrzeszczeć, bić go po plecach, wyklinać go w wielu językach i się szamotać. A ten jak gdyby nic śmiał się ze mnie.
- Kurwa Horan! Puszczaj mnie! Jestem strasznie ciężka, rozumiesz, że jeszcze trochę i dostaniesz przepukliny?!
- Ro proszę Cię  nie rozśmieszaj mnie bo jesteś lekka jak piórko i nie klnij bo damą nie wypada.
- Pieprz się - odpyskowałam mu i w miarę możliwości ułożyłam się wygodniej na jego braku. 
Po chwili poczułam coś mokrego na moim tyłku.
- Fujjjj. Horan możesz się nie ślinić z łaski swojej?! Nie mam zamiaru mieć uślinionych spodni przez ciebie.
Jego reakcja była natychmiastowa. Zaczął się śmiać tak głośno, że umarłych by z grobu wybudził.
- Ale to nie ja!! - odpowiedział - Po za tym ja też poczułem coś mokrego na nosie - dodał oburzony.
Przerażona tym co to może oznaczać spojrzałam ( w miarę możliwości oczywiście ) na niebo. Było całkowicie zasłonięte przez chmury. Wiem co to oznacza. Deszcz.
Horan musiał pomyśleć o tym samym, gdyż już po chwili poczułam jak przyspieszamy, jednak to nic nie dało bo po chwili byliśmy cali mokrzy. 
Przed samą bramką blondyn postawił mnie na ziemi. Następnie otworzył furtkę i jak na dżentelmena przystało przepuścił mnie przodem. Gdy znalazłam się w ogródku to jedyne co zauważyłam to kamienista ścieżka prowadząca do głównych drzwi i bodajże za dom. Przed domem zaś stał czarny SUV. Domyśliłam się, że jest on brata Niall'a.
Zaraz obok mnie pojawił się blondyn i razem podeszliśmy do frontowych drzwi. Chłopak wyciągnął z tylnej kieszeni swoich czarnych rurek klucze i od razu włożył je do zamka. Otworzył drzwi i po raz kolejny puścił mnie przodem. Gdy przekroczyłam próg domu znalazłam się w holl'u. Ściany były biało-czarne. Na jednej wisiał wieszak na kurtki itp. obok niego w rogu stał kubeł na parasole. Na przeciwko wieszaka znajdowała się szafka na buty. 
Szybko ściągnęłam buty i czekałam, aż Niall powie mi co mam dalej robić. Chłopak pozbył się swoich tenisówek i pociągnął mnie za rękę do pokoju skąd dochodziły głosy. Ja nie chcąc w takim stanie poznać mamy chłopaka zaczęłam się szarpać.
- Rose błagam cię, chcę przywitać się z mamą.
- A kto powiedział, że ja tego chcę?! 
Blondynowi najwyraźniej zrobiło się przykro przez to co powiedziałam, no ale sorry. Ja się wcale nie prosiłam, aby poznać jego mamę. To on chciał.
- Dobra chodź. - Natychmiast ruszyłam za Niall'em ku schodom, aby później znaleźć się w jego pokoju. 
Usiadłam na łóżku i przyglądałam się ruchom blondyna. Horan podszedł do jednej z komód i wyciągnął z niej szare dresy i T-shirt z napisem "free hugs". Rzucił nimi we mnie i wskazał na jedne z drzwi znajdujące się w jego pokoju. Zrozumiałam, że za nimi kryje się łazienka i mam się przebrać w suche ciuchy.
Gdy tylko weszłam do środka odjęło mi mowę. Łazienka była mała, ale jaka śliczna. Ściany były wyłożone czarnymi i białymi kafelkami, tak samo jak podłoga. Na wprost wejścia był prysznic, a obok niego wanna. Po lewej stronie była ubikacja, a po prawej umywalka. W rogu stała biała szafka na kosmetyki, ręczniki i inne duperele. 
Szybko wyskoczyłam ze swoich mokrych ciuchów i założyłam te blondyna. Następnie wyszłam z łazienki i pokoju. Od razu udałam się na dół do salonu. Tam pewnie siedzi Niall. Cóż wypadało by się jednak przywitać z jego mamą.

_________________________________________________________________________

Może rozdział nie jest jakiś super długi i w ogóle, ale liczę, że wam się spodoba. Dobrze wiecie Misie moje kochane, że zależy mi na waszej opinii :*
Jeżeli są jakiekolwiek błędy to przepraszam.
Rozdziały będą pojawiać się co tydzień w soboty, pod wieczór.
Jeżeli opowiadanie Ci się podoba i chcesz być informowanym zapraszam tu
W niedzielę powinien być nowy szablon :) to chyba wszystko co chciałam Wam przekazać :)
Wszelkie pytania, zażalenia skargi itp proszę o wypisywanie w komentarzach lub bezpośrednio na mojego TT :)
Całuję i pozdrawiam wasza @LouehAngel :*

sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 4

Wspomnienia z tego dnia uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą. Miałam nadzieję, że już nigdy więcej nie spotkam tego dupka, a tu takie BUM! Życie jednak lubi się nami bawić i robić nam nie koniecznie przyjemne niespodzianki. Jednak cóż zrobić, taki nasz los. 

Zastanawiacie się pewnie kto pojawił się u progu naszych drzwi. Otóż tym "ktosiem" okazał się Paul Milano. Dupek jakich pełno na tym świecie. Niestety prawda jest taka, że prawdziwych dżentelmenów pozostało tyle ile kot napłakał. Czyli niewielu. 

Paula poznałam jeszcze w rodzinnym mieście jak chodziłam do gimnazjum. Był on typem "bad boy'a". To on wciągnął mnie w to gówno. Chodzi mi o branie narkotyków. Przez niego siadłam w 2 gimnazjum, gdyż opuściłam się w nauce. Zawrócił mi w głowie i wyciągał wieczorami na imprezy do klubów, bądź na domówki. Na szczęście w porę się obudziłam i poszłam na odwyk. Następnie wzięłam się w garść i podciągnęłam się w ocenach. Zerwałam kontakt z Paulem i wyjechałam do Londynu. Rodzicom trudno było ten fakt zaakceptować. Jednak ja wiedziałam, że już wystarczająco im narobiłam kłopotów. Taka prawda. Od samego początku byłam kłopotliwym dzieckiem. Bójki z innymi chłopakami w podstawówce. Pyskówki z nauczycielami w gimnazjum. Można by tak wyliczać do nie skończoności.

- No proszę, proszę kogo my tu mamy - odezwał się Paul - moja dawna przyjaciółeczka, nie tęsknisz za starymi kumplami? Mogłabyś od czasu, do czasu nas odwiedzić. Stęskniliśmy się za naszą bad girl - mówiąc to głaskał mnie po policzku.
- Odpierdol się Milano - splunęłam - pamiętaj to co było kiedyś NIGDY nie powróci. - aby być pewną, że to do niego dotarło dałam nacisk na "nigdy". - Zrobiłeś z mojego życia gówno i nie pozwolę Ci z powrotem mnie w to wciągnąć. Będę Cię tolerować jedynie ze względu na Jade. Spróbuj jej coś zrobić lub wciągnąć ją w jakikolwiek nałóg, a powieszę Cię na Big Benie za jaja. Zrozumiałeś?! - mówiąc to wszystko próbowałam tylko nie wybuchnąć całkowicie. Kocham Peterson jak siostrę i nie pozwolę, aby coś się jej stało. Jeżeli w grę wchodzą przyjaciele to potrafię być bardzo agresywna. Warto to sobie zapamiętać.

Po chwili można było usłyszeć stukot obcasów. Nasze spojrzenia skierowaliśmy na schody, na samej górze stała Jade, która pięknie się do nas uśmiechała. Wyglądała przepięknie. Miała na sobie białą bokserkę, na to ubrała jeansową kurteczkę, białą krótką spódniczkę, oraz brązowe botki na szpilce. Do tego delikatny makijaż. Gdybym była facetem to dawno bym się z nią umówiła. 



Po chwili Peterson zmaterializowała się koło mnie. Uśmiechnęła się promiennie i przywitała się z Paulem całusem w policzek.
- Zapraszam do stołu. Zaraz podam obiad.
Tak jak powiedziała Jade udaliśmy się do jadalni. Była ona cała pomalowana na kremowo. Na środku stał stół, a wokół niego osiem krzeseł. 
Ja zajęłam miejsce zaraz z brzegu, a Milano na przeciwko mnie. 
W ciszy czekaliśmy, aż Jade poda obiad. Jakoś nie uśmiechało mi się rozmawianie z nim. Nie po tym wszystkim. 

Po obiedzie przeprosiłam Jade i powiedziałam jej, że umówiłam się z Pauline i muszę już iść. Z jednej strony głupio mi, że ją okłamałam, jednak z drugiej na pewno woleli zostać sami. 

Udałam się do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Strasznie się teraz nudziłam. Z braku pomysłu co robić, przebrałam się w szare dresy, białą bokserkę, a na nogi ubrałam czarne Vansy. Podniosłam mój telefon z łóżka i podłączyłam do niego słuchawki, następnie udałam się na dół. Gdy przekroczyłam próg domu to włączyłam moją ulubioną playlistę. I w rytm moich ulubionych piosenek ruszyłam w stronę parku.

Gdy w mych uszach zabrzmiały pierwsze nuty You poczułam jak na kogoś wpadam. Podniosłam oczy i napotkałam TE hipnotyzujące tęczówki, które ostatni raz widziałam parę dni temu. Następnie w oczy rzucił mi się jego wieczny uśmiech. Dopiero później zauważyłam te boskie blond włosy.


- Um... przepraszam. Zagapiłam się i cie nie zauważyłam.
- W porządku, ja też mogłem uważać, jako rekompensatę proponuję Ci kawę i ciasto. Co ty na to? Nie daleko jest kawiarenka. Nie daj się prosić - nalegał blondyn.
- No dobrze - zgodziłam się bo co innego mogłam zrobić. I tak się nudziłam, a tak to przynajmniej wyskoczę sobie na kawę. 
W drodze do kawiarni nie rozmawialiśmy dużo. Głownie to on mówił, a ja słuchałam. Straszna z niego gaduła, ale jaka słodka podpowiadał mi głosik w głowie.
- Zamknij się - o cholera nawet nie wiem kiedy powiedziałam to na głos. No zajebiście teraz sobie pomyśli, że jestem nie normalna, a co? Może jesteś normalna? Gdy spojrzałam na blondyna to zauważyłam, że jest zaskoczony i jednocześnie smutny. Na dodatek przeze mnie.
- Przepraszam, nie chciałam tego powiedzieć na głos. W ogóle nie chciałam tego powiedzieć. - powiedziawszy to spuściłam głowę. Po chwili zauważyłam, że blondyn przystanął, więc ja też. Następnie zbliżył się do mnie i podniósł mój podbródek. Jednak ja dalej wpatrywałam się w swoje buty, które w tym momencie stały się bardzo interesujące. Było mi strasznie głupio, że to powiedziałam. Zaraz, zaraz przecież ja nigdy się tak nie zachowuję. Już miałam dalej ze sobą rozmawiać wewnętrznie, gdy nagle usłyszałam jego prośbę.
- Spójrz na mnie. - niestety na marne, ja dalej wpatrywałam się to w chodnik, to w buty.
- Proszę, spójrz na mnie. 
Nieśmiało spojrzałam na niego i znów zobaczyłam jego uśmiech. 
- Nic się nie stało, po prostu mnie zaskoczyłaś, więc nie smutaj się i chodźmy do tej kawiarni bo nigdy do niej nie dojdziemy. - jak powiedział tak zrobiłam. Ruszyłam za nim i faktycznie po chwili byliśmy przed drzwiami "Pod Dębem". Po przekroczeniu progu do mych nozdrzy dostał się zapach świeżo parzonej kawy. 
Poszłam zająć stolik, a blondyn zamówić kawę i jakieś ciasto. Tak jak obiecał. Wybrałam stolik w kącie. Usiadłszy na krześle rozejrzałam się dookoła. Panowały tu głownie ciemne kolory. Ściany były pokryte brązową farbą, a podłoga została wyłożona czarnymi kafelkami. Na całej sali stały porozrzucane metalowe stoliki, a przy każdym stoliku, cztery krzesła.
Po chwili wrócił chłopak z naszym zamówieniem. Usiadł na przeciwko mnie, następnie podał mi moją kawę i ciasto. Każdy z nas pogrążył się we własnych myślach. Ja rozmyślałam o tym ja minie nam obóz i czy dziewczyny się zgodzą być w domku ze mną i Polly. Obydwie mamy taką nadzieję. Jeżeli jednak nie to pewnie pani przydzieli nam jakieś plastiki, a ostanie o czym marzę to dzielenie domku z plastikami spędzającymi pięć godzin w toalecie. No ja dziękuję bardzo.
Nagle tą ciszę między nami przerwał niebieskooki.
- Tak w ogóle to co robisz dziś wieczorem? - Tym pytaniem kompletnie mnie zdziwił. Niby po co mu to wiedzieć? Blondyn widząc moją minę, od razu zareagował. - No bo wiesz dziś w kinie grają "Miłość bez końca". Słyszałem, że dobry film i tak sobie pomyślałem, że możemy razem na niego pójść. - matko co on ma z tym zapraszaniem mnie gdzieś. Nawet nie znam jego imienia. No właśnie!
- Em... słuchaj wiem, że to może dziwnie zabrzmieć, ale...jak masz na imię? - chłopak gdy usłyszał to pytanie zrobił "face palm'a", następnie uśmiechnął się do mnie przepraszająco.
- Gdzie moje maniery, Niall. Nazywam się Niall Horan. 
Pomyślałam sobie, że skoro znam teraz jego imię to mogę z nim iść na ten film do kina.
- Ok, a więc zgadzam się - teraz to on wyglądał na niekumatego. Od razu się zaczęłam śmiać. Gdy mi przeszło wytłumaczyłam mu, że zgadzam się iść z nim do kina. 

Wracając do domu ustalałam z Niall'em kiedy ma po mnie przyjść. W końcu stanęło na tym, że o 19 w zupełności wystarczy.

Na szczęście, gdy przyszłam do domu Paul'a już nie było. Przynajmniej nie muszę znowu oglądać jego twarzy. Dzięki Ci Boże. Szybko pobiegłam do pokoju, aby przygotować sobie jakieś ciuchy, w których pójdę do kina. Postanowiłam, że ubiorę się ładnie, ale na luzie. Dlatego wybrałam brązowe rurki, jeansową koszulę i moje kochane czarne Conversy. Przebrałam się, spryskałam perfumą i byłam gotowa.
---------------------------------------
Na dzisiaj to wszystko. Przepraszam, że dopiero w sobotę, ale w inne dni nie mam kompletnie czasu. Z resztą Wy same dobrze wiecie jak to jest. Szkoła, sprawdziany itp. Masakra -,- 
Przepraszam za ten beznadziejny rozdział. W przyszłą sobotę obiecuje, że będzie lepszy i dłuższy.
Od razu mówię, że rozdziały będą dodawane w soboty, w okolicach wieczora. Tylko w tedy mam czas. Mam nadzieję, że nie będziecie złe. 
Kocham Was Skarby moje :* 
Miłych snów, Dobranoc :*** <33333

Wasza @LouehAngel 
P.S przepraszam za jakiekolwiek błędy