sobota, 8 marca 2014

Rozdział 7

Obudziły mnie promienie słońca bezczelnie wkradające się do mojego pokoju. Przetarłam twarz dłońmi, a następnie zaczęłam szukać telefon, który się gdzieś zawieruszył w pościeli. Tak jestem jedną z tych osób co śpią ze swoim telefonem. Znalazłam go między nogami. Skubany, był pod poduszką i zawędrował, aż do moich nóg. Chwyciłam go do ręki, następnie odblokowałam ekran chcąc się dowiedzieć, która jest godzina. Jasne światło wyświetlacza spowodowało, że oczy zaczęły mi łzawić. Dopiero po paru sekundach przyzwyczaiły się do światła i wyłapały ostrość. 8:25. FUCK! Do szkoły mam na 8:45, na pewno się spóźnie. Pani Logan znowu nie da mi żyć i trafię po raz enty do kozy. Ugh jak ja koooocham siedzieć w kozie i za kare rozwiązywać zadania z fizyki - mam nadzieję, że wyczuliście sarkazm. Pędem zerwałam się z łóżka. Do plecaka wepchałam najpotrzebniejsze książki, tusz do rzęs i kredkę. W szkole się pomaluję, teraz nie mam na to czasu. Następnie podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej czarne leginsy ze wzorem batmana, czarną prześwitującą bokserkę za pupe do tego jeansową kurteczkę i zwykłe trampki do kostki. Wszystko zabrałam ze sobą do łazienki. Tam się szybko przebrałam, a włosy spięłam w koka (p.aut.jak na zdj z ciuchami). Wróciłam do pokoju po plecak i szybko zbiegłam po schodach na dół. Będąc w kuchni usłyszałam dzwonek do drzwi. Ruszyłam ku nim, gdy przechodząc obok lodówki zauważyłam przyklejoną magnesem do niej kartkę. Od razu rozpoznałam pismo. Było ono Jade. Nie widziałam jej trzy dni. Przez ten czas, albo ja byłam zajęta szkołą, albo ona Paul'em. To przykre, że tak się od siebie oddalamy. Tęsknie za nią. Z zamyśleń wyrwało mnie natarczywe walenie w drzwi. Postanowiłam nie kazać temu człowiekowi długo czekać i ponownie ruszyłam w stronę drzwi, aby je otworzyć. Po drugiej stronie, oparty o ich framugę, był Niall. Ubrany był wbiały T-shirt z logo The Who, na to maił narzuconą koszule w kratę, jeansy, a na nogach białe supry. Oczywiście nie mogło zabraknąć jego czarnych Ray - Ban'ów, które spoczywały na jego nosie. Może znamy się krótko jednak wystarczająco długo, aby stwierdzić, że te okulary ma zawsze ze sobą.
- Cześć Ros - uśmiechnął się ukazując swoje proste ząbki.
- Cześć Niall, stało się coś? - spytałam nie pewnie.
- Owszem, za 10 minut zaczynają Ci się lekcje, więc jak się pospieszymy to pod szkołą będziemy w 5 minut. Pojedziemy moim autem. 
Zaskoczona wyjrzałam za jego ramie i faktycznie, na podjeździe stał czarny Range Rover. Cóż faktycznie mało czasu pozostało, więc nie myśląc dłużej wzięłam plecak, zamknęłam drzwi i ruszyłam za chłopakiem w stronę auta. Niall jak przystało na dżentelmena otworzył mi drzwi. Wsiadłam do środka auta i zapięłam pasy. Horan okrążył auto i już po chwili siedział obok mnie. Wsadził kluczyki do stacyjki, uruchomił pojazd i ruszyliśmy.
Po chwili do moich nozdrzy dotarł piękny zapach, a że nie jadłam śniadania był on podwójny co powodowało, że mój brzuch domagał się jedzenia. Po chwili z środka studni bez dna, zwanego również przez mnie brzuchem wydobył się okropny dźwięk. Moje policzki momentalnie pokryły się różem przez wstyd. Niall cicho zaśmiał się pod nosem, następnie sięgnął ręką do tyłu by później położyć jakąś paczuszkę na moich kolanach.
- W środku są pączki. Nie wiedziałem czy zdążysz zjeść śniadanie dlatego postanowiłem Ci kupić dwa. Jeden jest z adwokatem, a drugi z czekoladą. 
Na wieść o pączkach oczy zaczęły mi się świecić, a żołądek wydawał wyraźniejsze odgłosy. Niall musiał to usłyszeć gdyż ponownie zachęcił mnie do zjedzenia pączka. Postanowiłam dłużej nie czekać. Wsadziłam rękę do środka torby i wyjełam moje śniadanie. Następnie pożądanie się w nie wgryzłam. Po trzech minutach byliśmy na parkingu szkolnym. Poczekałam, aż Niall zatrzyma auto abym mogła spokojnie wyjść. Jednak przed wyjściem zaczęło mnie męczyć sumienie, że powinnam w jakiś sposób podziękować chłopakowi. Wpadłam na dość dobry pomysł jednak się wstydziłam go zrealizować. No bo znamy się ile? Tydzień? Dwa tygodnie? - Czemu nie idziesz? Zaraz spóźnisz się na wykłady. - Powiedział wyraźnie zmartwiony chłopak. Ok. Policze do dziesięciu i to zrobię. 1… nie wiem czy dam radę 2… no kurwa co ja odwalam. Kiedyś miałam faceta co noc, a teraz się boję? O nie! Uśmiechnęłam się delikatnie i pochyliłam się w stronę chłopaka. Następnie delikatnie musnęłam jego policzek i szybko wyszłam z samochodu. Powoli kierowałam sie w stronę szkoły. Gdy przekroczyłam próg, podeszłam do gazetki, na której były wywieszone plany lekcji wszystkich klas. Znalazłam swoją rozpiske. Okazało się, że pierwsza lekcja to biologia. Szybko pobiegłam do schodów, a później po nich wchodziłam na drugie piętro ponieważ tam mamy szafki, a wiadomo, że kurtki i inne duperele właśnie w nich trzymamy.

 ¶¶¶¶¶¶ 

Zrobiła to. A może to tylko sen? Nie na pewno to zrobiła. Na wspomnienie o buziaku w policzek robi mi się gorąco. Dobrze, że później poszła do szkoły. Przynajmniej nie zobaczyła moich zarumienionych policzków. Ponownie dotknąłem tego miejsce palcami i w wyobraźni przywróciłem jej miękkie usta dotykające mój policzek. Z zamyśleń wyrwał mnie klakson samochodu. Pewnie stoję gościowi na jego miejscu parkingowym i się wścieka. Szybko odpaliłem auto i odjechałem w stronę mojego domu. Po drodze wstąpiłem jeszcze do pizzerii kupić mi i chłopaką coś na obiad. Na stówę są głodni, a dziś wypada moja kolejny gotowania obiadu. Zamówiłem 10 pizz na wynos. Musiałem trochę poczekać, aż je zrobią. Po pięciu minutach stwierdziłem, że nie chcę mi się czekać i poprosiłem aby mi dowieźli pizzę do domu. 

¶¶¶¶¶¶ 

Ugh jak ja nie nawidzę tego przedmiotu, ale cóż mogę począć? Do sali weszłam przed panią Lerman. Usiadłam w ostatniej ławce pod oknem i włożyłam słuchawki do uszu, następnie puściłam moją ulubioną playliste. Na lekcji rozmawialiśmy o budowie układu wydalniczego. W pewnym momencie myślałam, że puszczę pawia. Po biologii mieliśmy lekcję wychowawczą, na której dowiedziałam się, że jednak nie pojedziemy na obóz muzyczny. Po usłyszeniu tej wiadomości cała klasa zaczęła buczeć, sprzeciwiać sie i mówić, że to nie sprawiedlie. Ja byłam tak samo wkurwiona jak oni. Późniejsze lekcje były mega nudne, więc większość z nich przesłałam. 

———————— 

Przepraszam, że wczoraj nie dodałam rozdziału. Byłam strasznie zmęczona. Nieważne. Rozdział jest jaki jest. Nie mam motywacji, żeby pisać kolejne gdyż pod poprzednimi postem był tylko jeden komentarz od Rudej za co bardzo Ci dziękuję Kochana ;* Nie zawiesze oraz nie usune tego opowiadania. Nie ma mowy. Skończę go choćbym miała pisać tylko i wyłącznie dla siebie ;p Anonimki też mogą komentować :) Pamiętajcie: KOMENTARZ = MOTYWACJA = NOWY ROZDZIAŁ Wasza @LouehAngel P.S przepraszam za.wszystkie błędy i w ogóle. Rozdział pisany na telefonie.

sobota, 1 marca 2014

Rozdział 6

 Przekraczając próg salonu nie zauważyłam skórki po bananie i już po chwili leżałam jak długa na podłodze. Niall zaraz poderwał się z miejsca i podbiegł do mnie, pytając czy wszystko w porządku. Wprawdzie bolała mnie ręka na którą spadłam, ale nie chcąc go martwić powiedziałam, że wszystko gra. Blondyn pomógł mi się dźwignąć z podłogi. Następnie ruszyłam w kierunku kanapy stojącej pod oknem i usiadłam na niej. Od razu poczułam na sobie palące spojrzenie. Mama Niall'a popatrzyła się na mnie z troską w oczach, a mnie aż coś ukuło w środku. Dawno nie widziałam tego wzroku. Już nawet zapomniała jak to jest być karanym przez mamę lub złapanym na gorącym uczynku. Szczerze powiedziawszy to zazdroszczę tym co maja to na co dzień. Może oni tego nienawidzą jednak dla mnie to oznaka, że jestem komuś potrzebna, komuś na mnie zależy i to jest właśnie w tym wszystkim najpiękniejsze. Ta matczyna troska. Ja dalej mogłam to mieć...

- Mamo, Greg'u chciałbym przedstawić wam Rosalie - mówiąc to wskazał na mnie. Mama chłopaka uśmiechnęła się lekko do mnie, Greg również. Żeby nie wyjść na jeszcze gorszą odwzajemniłam uśmiech. Lecz wyszedł mi z tego grymas.
- Więc, jesteś dziewczyną Niall'a... Miło mi Cię w końcu poznać - powiedziała mama chłopaka, a ja usłyszawszy to wybuchłam wielkim i nie do opanowania śmiechem. Kobieta popatrzyła na mnie z wzrokiem, który mówił, że kompletnie nie wie o co mi chodzi. Spojrzałam na blondyna, który również się uśmiechnął pod nosem i zaczął kręcić głową z rozbawienia.
- Nie mamo, to nie moja dziewczyna. Ro jest tylko koleżanką.
Jego mama od razu posłała mi przepraszające spojrzenie, a Greg zrozumiawszy wtopę mamy nie mógł się powstrzymać i również się roześmiał spadając przy tym z kanapy.

*jakiś czas później*

Dochodziła godzina 23, a ja nadal siedziałam w salonie u Niall'a i rozmawiałam z jego mamą. Ta kobieta ma w sobie coś co przyciąga ludzi i nie pozwala odejść. Przez cały czas jej usta się nie zamykały. Cały czas nawijała o blondynie, gdy był mały. Opowiadała mi o jego różnych wtopach, pierwszych dziewczynach i tym podobnych rzeczach. Jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy, prawda? No właśnie teraz nadszedł ten moment, a ja musiałam wrócić do domu.
- Na mnie już czas. Moja przyjaciółka już pewnie od zmysłów odchodzi. Pewnie pomyślała, że ktoś mnie porwał, czy coś...
- Nigdzie o tej porze nie pójdziesz - przerwał mi Niall - prześpisz się dziś u nas. Weź mój pokój, a ja będę spać na kanapie - powiedział pewnie chłopak.
- Ale Niall ja nie chcę robić kłopotu i w ogóle...
- Nawet mnie nie denerwuj, już na górę spać.
Nie no teraz to się wściekłam. Co on sobie myśli?! On nie jest moim ojcem do kurwy nędzy, żeby mi rozkazywać. Teraz w dupie miałam czy jego mama nadal była w salonie czy też nie. Wstałam z kanapy pozdrowiłam Niall'a środkowym palcem, oraz sztucznym uśmiechem i udałam się w stronę holu. Gówno mnie obchodziło w tym momencie co mam na sobie. Chciałam tylko jak najszybciej opuścić ten dom.  W pośpiechu założyłam moje trampki i wyszłam trzaskając drzwiami.


*perspektywa Niall'a*
Wyszła. Tak po prostu wyszła. Nic nie mówiąc.
Siedziałem na tej kanapie jak ostatnia sierota z szeroko otwartymi ustami. W pewnym momencie usłyszałem jakieś głosy, tak jakby dochodziły do mnie zza ściany. Zmusiłem się do wytężenia słuchu i już po chwili zrozumiałem o co chodzi.
- Niall w tej chwili masz ruszyć tą swoją szanowną dupę i lecieć za Ros - wydarł się na mnie mój straszy brat - Jest ciemno, ona jest sama. Wystarczy, że jacyś spici kolesie będą wracać z jakiejś imprezy doczepią się jej i już nie szczęście gotowe. Na dodatek czyś ty oszalał?! Żeby rozkazywać dziewczynie? Szczyt wszystkiego! Musisz ją przeprosić bo inaczej nic z tego nie będzie - No tak Greg jak zwykle zaczął robić mi wykład na temat zachowywania się w stosunku do dziewczyn. Grrr... jak on mnie z tym wkurza. Ok, to że Ro wybiegła i może jej się coś stać ma rację, ale reszta? Przesadza i tyle. Szybko pobiegłem do holu, złapałem pierwszą lepszą kurtkę, ubrałem trampki i wybiegłem z domu w poszukiwaniu Ros. Na szczęście nie zaszła za daleko. Znalazłem ją w następnej uliczce.
- Rosi przepraszam, nie chciałem, aby to zabrzmiało jak rozkaz. Po prostu nie chciałem, aby się włóczyła po Londynie o tej porze. Wiesz ile niebezpiecznych typków kręci się teraz w okolicy. Nie wiele trzeba i nie szczęście gotowe. - mówiłem jak porąbany.
- Ok wybaczam Ci - uśmiechnęła się do mnie tym swoim zniewalającym uśmiechem.


Nagle zawiał wiatr i poczułem jak przechodzą mnie ciarki po plecach z powodu niskiej temperatury, jaka była na polu.
- Niall możemy wracać do domu? Trochę mi zimno - poskarżyła się Ros. Dopiero teraz zauważyłem, że była w samym T-shirt'cie z krótkim rękawem. Natychmiast ściągnąłem z siebie czarną skórzaną kurtkę i zarzuciłem Rosalie na ramiona. Nie pozwolę przecież, aby moja księżniczka zmarzła. Zaraz, zaraz ona nie jest moja - skarciłem siebie w myślach.
- Dziękuję - powiedział dziewczyna.
Zaraz ruszyliśmy w drogę powrotną do mojego domu.

------------------------------------
Zawaliłam na całej lini. Wiem przepraszam :( rozdział nie jest tak długi jakbyście chciały, szybko akcja się toczy, czyli znowu nie tak jakbyście chciały i ogólnie nic nie jest tak jakbyście chciały :(
I'm SORRY :(
Jest 00:29, a ja siedzę i piszę dla Was rozdział bo obiecałam. Wiecie co? Jestem beznadziejna, nie mam do tego talentu. Chyba usunę bloga.